MARIA: ZIMA Każda epoka ma swoje własne skrzypiące podłogi. W dzisiejszych mieszkaniach królują panele podłogowe. Nie skrzypią, ale stopy idące po nich wydają pewien charakterystyczny stukot. Tuk tuk tuk, gdy wracasz się po coś w szpilkach. Tak tak tak, gdy chodzisz na płaskim obcasie. Tok tok tok, gdy przemierzasz dom w klapkach. Tuk, tak i tok słyszysz nawet od sąsiada. W tym mieszkaniu podłogi skrzypią. Skrzypią kilkoma dziesięcioleciami pracującej klepki. Dla Marii to odgłosy znane. W dzieciństwie delikatne skrzypienie spod drzwi łazienki kołysało ją do snu. Porankami wybudzała się przy akompaniamencie potrojonych trzeszczeń śpieszących się do pracy dorosłych. Teraz w domu panowała cisza. Maria zatopiła się w fotelu. Za oknem padał drobny śnieg. Wiosna została oficjalnie powitana kilka dni wcześniej. Czas równonocy wiosennej. Chwila, gdy rozszerzający się dzień i zanikająca noc spotykają się ze sobą w połowie drogi. Podają sobie dłonie, niczym równorzędni partnerzy...
Urodziłam się piątego dnia wiosny i takie bywa moje życie - już nie zima, ale i wiosna niekoniecznie. Pomiędzy pokonywaniem kolejnych zakrętów pojawiają się słowa, historie, wiersze, zabawy literackie. Już wkrótce :)