Księżniczka nie mogła przełknąć śniadania. Książę nie odrywał wzroku od Nieznajomej. Ona także, najpierw nieśmiało, z zażenowaniem, przyglądała mu się. Jakby łączył ich niewidzialny sznur, który z kwadransa na kwadrans skracał się coraz bardziej przybliżając ich do siebie aż do zderzenia. Pomiędzy księżniczką a księciem jedynie plątały się i rwały cienkie, pajęcze nitki. W południe, następca tronu wyruszył na polowanie w towarzystwie Nieznajomej. Księżniczka zamknęła się w pokoju, nie czuła się dobrze.
Kiedy królowa po raz pierwszy ujrzała księżniczkę, oprócz tego, że zobaczyła w niej brakującą córkę, pomyślała także o swoim synu. Było to jednak jeszcze dwoje dzieci. Dopiero w kilka lat później dostrzegła podopieczną wymykająca się w środku nocy z sypialni jej syna. Postanowiła skorzystać z rady maga. Jeszcze tego samego wieczora przygotowała trzynaście miękkich, puchowych materaców. Ułożyła je na łożu księżniczki i wsunęła pod nie ziarnko grochu. Ranek miał przynieść odpowiedź.
Księżniczka zawsze czuła się obco, jakby nie należała do tego dworu, królestwa, świata. Rzadko utrzymywał kontakt z dworzanami, służbą. Jedynie książę potrafił czasami zgasić swoją obecnością tę obcość. Czas upływał jej na posiłkach z królewską parą, rozrywkach z księciem. Resztę chwil wypełniała samą sobą. Cała była dla siebie wszechświatem. Jednak pewnego dnia odczuła potrzebę poznania swojego losu. Niekoniecznie chciała znać odpowiedź na pytanie „dlaczego", bo nie zna go chyba nikt. Chciała wiedzieć chociażby „w jakim celu". Mag, do którego udała się po poradę, długo i uważnie studiował jej horoskop, sprawdzał kilka razy układ planet.
- Zupełnie nie rozumiem. - nie potrafił ukryć zakłopotania.
- Czyżbym miała zły układ planet? - zaniepokoiła się Księżniczka.
- Nie o to chodzi, moja droga. - zasmucił się - Ten układ planet nic nie mówi. Taka osoba po prostu nie istnieje, nie ma jej w układzie tego świata.
Po prostu jej nie ma. Nie uwzględniono jej w żadnym planie. Nie ma przeznaczenia, ani sama nie jest niczyim przeznaczeniem.
- Gdzieś musi istnieć twoja historia. - rzucił pocieszająco Mag, ale za Księżniczką cicho zamknęły się drzwi.
Tamtego ranka, przy śniadaniu królowa z troską zwróciła się do księżniczki:
- Drogie dziecko, dobrze spałaś?
- Oczywiście Wasza Wysokość, to dzięki tym wspaniałym materacom. - odpowiedział rzeczywiście wypoczęta Księżniczka.
Trudno ustalić, czy twarz Królowej wyrażała żal, czy tez ulgę. Królowe potrafią maskować swoje uczucia.
Fala radości ogarnęła całe królestwo na wieść o zaślubinach księcia i nieznajomej dziewczyny, zwanej teraz przez niego Najmilejszą. Nie było w żadnej innej bajce tak zakochanej i szczęśliwej pary. W dniu ślubu, w całym zamku odbywały się bale, uroczystości. Zasnute nocą niebo rozświetlały kaskady sztucznych ogni. Dookoła słychać było gwar entuzjastycznych rozmów, okrzyki radości, toasty, śpiewy i śmiech. Księżniczka niepostrzeżenie wyszła przez bramę zamkową i weszła w ciemny, gęsty las.
Nikt nie zauważył, że zniknęła. Nikt nie pamiętał, że istniała.
Kiedy królowa po raz pierwszy ujrzała księżniczkę, oprócz tego, że zobaczyła w niej brakującą córkę, pomyślała także o swoim synu. Było to jednak jeszcze dwoje dzieci. Dopiero w kilka lat później dostrzegła podopieczną wymykająca się w środku nocy z sypialni jej syna. Postanowiła skorzystać z rady maga. Jeszcze tego samego wieczora przygotowała trzynaście miękkich, puchowych materaców. Ułożyła je na łożu księżniczki i wsunęła pod nie ziarnko grochu. Ranek miał przynieść odpowiedź.
Księżniczka zawsze czuła się obco, jakby nie należała do tego dworu, królestwa, świata. Rzadko utrzymywał kontakt z dworzanami, służbą. Jedynie książę potrafił czasami zgasić swoją obecnością tę obcość. Czas upływał jej na posiłkach z królewską parą, rozrywkach z księciem. Resztę chwil wypełniała samą sobą. Cała była dla siebie wszechświatem. Jednak pewnego dnia odczuła potrzebę poznania swojego losu. Niekoniecznie chciała znać odpowiedź na pytanie „dlaczego", bo nie zna go chyba nikt. Chciała wiedzieć chociażby „w jakim celu". Mag, do którego udała się po poradę, długo i uważnie studiował jej horoskop, sprawdzał kilka razy układ planet.
- Zupełnie nie rozumiem. - nie potrafił ukryć zakłopotania.
- Czyżbym miała zły układ planet? - zaniepokoiła się Księżniczka.
- Nie o to chodzi, moja droga. - zasmucił się - Ten układ planet nic nie mówi. Taka osoba po prostu nie istnieje, nie ma jej w układzie tego świata.
Po prostu jej nie ma. Nie uwzględniono jej w żadnym planie. Nie ma przeznaczenia, ani sama nie jest niczyim przeznaczeniem.
- Gdzieś musi istnieć twoja historia. - rzucił pocieszająco Mag, ale za Księżniczką cicho zamknęły się drzwi.
Tamtego ranka, przy śniadaniu królowa z troską zwróciła się do księżniczki:
- Drogie dziecko, dobrze spałaś?
- Oczywiście Wasza Wysokość, to dzięki tym wspaniałym materacom. - odpowiedział rzeczywiście wypoczęta Księżniczka.
Trudno ustalić, czy twarz Królowej wyrażała żal, czy tez ulgę. Królowe potrafią maskować swoje uczucia.
Fala radości ogarnęła całe królestwo na wieść o zaślubinach księcia i nieznajomej dziewczyny, zwanej teraz przez niego Najmilejszą. Nie było w żadnej innej bajce tak zakochanej i szczęśliwej pary. W dniu ślubu, w całym zamku odbywały się bale, uroczystości. Zasnute nocą niebo rozświetlały kaskady sztucznych ogni. Dookoła słychać było gwar entuzjastycznych rozmów, okrzyki radości, toasty, śpiewy i śmiech. Księżniczka niepostrzeżenie wyszła przez bramę zamkową i weszła w ciemny, gęsty las.
Nikt nie zauważył, że zniknęła. Nikt nie pamiętał, że istniała.
Komentarze
Prześlij komentarz