Przejdź do głównej zawartości

Na ziarnach grochu, cz. 2

Księżniczka nie mogła przełknąć śniadania. Książę nie odrywał wzroku od Nieznajomej. Ona także, najpierw nieśmiało, z zażenowaniem, przyglądała mu się. Jakby łączył ich niewidzialny sznur, który z kwadransa na kwadrans skracał się coraz bardziej przybliżając ich do siebie aż do zderzenia. Pomiędzy księżniczką a księciem jedynie plątały się i rwały cienkie, pajęcze nitki. W południe, następca tronu wyruszył na polowanie w towarzystwie Nieznajomej. Księżniczka zamknęła się w pokoju, nie czuła się dobrze.

Kiedy królowa po raz pierwszy ujrzała księżniczkę, oprócz tego, że zobaczyła w niej brakującą córkę, pomyślała także o swoim synu. Było to jednak jeszcze dwoje dzieci. Dopiero w kilka lat później dostrzegła podopieczną wymykająca się w środku nocy z sypialni jej syna. Postanowiła skorzystać z rady maga. Jeszcze tego samego wieczora przygotowała trzynaście miękkich, puchowych materaców. Ułożyła je na łożu księżniczki i wsunęła pod nie ziarnko grochu. Ranek miał przynieść odpowiedź.

Księżniczka zawsze czuła się obco, jakby nie należała do tego dworu, królestwa, świata. Rzadko utrzymywał kontakt z dworzanami, służbą. Jedynie książę potrafił czasami zgasić swoją obecnością tę obcość. Czas upływał jej na posiłkach z królewską parą, rozrywkach z księciem. Resztę chwil wypełniała samą sobą. Cała była dla siebie wszechświatem. Jednak pewnego dnia odczuła potrzebę poznania swojego losu. Niekoniecznie chciała znać odpowiedź na pytanie „dlaczego", bo nie zna go chyba nikt. Chciała wiedzieć chociażby „w jakim celu". Mag, do którego udała się po poradę, długo i uważnie studiował jej horoskop, sprawdzał kilka razy układ planet.
- Zupełnie nie rozumiem. - nie potrafił ukryć zakłopotania.
- Czyżbym miała zły układ planet? - zaniepokoiła się Księżniczka.
- Nie o to chodzi, moja droga. - zasmucił się - Ten układ planet nic nie mówi. Taka osoba po prostu nie istnieje, nie ma jej w układzie tego świata.
Po prostu jej nie ma. Nie uwzględniono jej w żadnym planie. Nie ma przeznaczenia, ani sama nie jest niczyim przeznaczeniem. 
- Gdzieś musi istnieć twoja historia. - rzucił pocieszająco Mag, ale za Księżniczką cicho zamknęły się drzwi.

Tamtego ranka, przy śniadaniu królowa z troską zwróciła się do księżniczki:
- Drogie dziecko, dobrze spałaś?
- Oczywiście Wasza Wysokość, to dzięki tym wspaniałym materacom. - odpowiedział rzeczywiście wypoczęta Księżniczka.
Trudno ustalić, czy twarz Królowej wyrażała żal, czy tez ulgę. Królowe potrafią maskować swoje uczucia.

Fala radości ogarnęła całe królestwo na wieść o zaślubinach księcia i nieznajomej dziewczyny, zwanej teraz przez niego Najmilejszą. Nie było w żadnej innej bajce tak zakochanej i szczęśliwej pary. W dniu ślubu, w całym zamku odbywały się bale, uroczystości. Zasnute nocą niebo rozświetlały kaskady sztucznych ogni. Dookoła słychać było gwar entuzjastycznych rozmów, okrzyki radości, toasty, śpiewy i śmiech. Księżniczka niepostrzeżenie wyszła przez bramę zamkową i weszła w ciemny, gęsty las.

Nikt nie zauważył, że zniknęła. Nikt nie pamiętał, że istniała.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drzazga, rozdział 11

MAGDA: ZIMA Mężczyzna leżał na plecach. Prawą rękę podłożył pod swoją głowę. Lewa znikała pod kołdrą nurkując w rejony najbardziej czułe o świcie u mężczyzn. Nogi miał rozrzucone w kształcie litery V. Jakby nie zwykł dzielić się łóżkiem z osobami postronnymi. Mężczyzna lekko pochrapywał. Mężczyzna miał imię. Magda leżała na lewym boku, skierowana twarzą do niego. Głowę podpierała dłonią. Za plecami miała przestrzeń pokoju. Po latach przespanych w niecce pomiędzy ścianą, a męskimi plecami Igora, nie chciała już dać sobie odebrać powietrza. Magda nie spała. To był ważny poranek. Piotrek, bo tak miał na imię mężczyzna, po raz pierwszy został u niej do rana. Za oknem był piąty dzień wiosny. Choć przyroda postanowiła wystawić w tym roku ludzi na próbę. Ziemia była ciągle przykryta śniegiem. Skuta przymrozkami. Magda usiadła na łóżku. Na podłodze ubrania splątały się, biorąc przykład ze swoich właścicieli. Próbowała wygrzebać coś dla siebie. W końcu wyciągnęła podkoszulek P...

Codzienność

CODZIENNOŚĆ (wiersz do obrazu Joanny Jagiełło "Na Kinowej") Bo najtrudniejsza jest codzienność Zapach rosołu, dla niektórych Pełnego umani Ty wiesz, że to po prostu bliskość Aromat kawy słońcem parzonej Wędrującej między kuchnią A pokojem Wypełnionym wspólnym oddechem Bo najtrudniejsza jest codzienność Mijających się statków ciał Myśli ukrytych Słów rozrzuconych jak skarpetki Ekrany okien tęsknotą szarych Oblepionych spojrzeniami Ukradkowymi Od wschodu do zachodu dłoni Bo najtrudniejsza jest codzienność Wzgardzona przez poetów Scenopisarzy Władczyni naszych nocy i dni

Drzazga, rozdział 16

EPILOG: TEN PARK POMIEŚCI NAS WSZYSTKICH — Gdybym mogła cofnąć czas, przeżyłabym ten rok tak samo. — Nie można cofnąć czasu. Magda odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała na siedzącą obok Agatę. Pokręciła głową. — Jeśli nie można cofnąć czasu, to skąd deja vu? — Historia się nie powtarza. Kołem się toczy. Agata ze śmiechem pogłaskała się po wypukłym brzuchu. Brzuch, jak to bywa w pierwszej ciąży, był ledwo widoczny. Ona, jak to bywa z debiutującą matką, bardzo chciała, by już był widoczny. Siedziały na ławce w parku. Lato po raz kolejny kończyło się. Jesień po raz kolejny zaczynała się. Chyba punkt dla Agaty. Magda miała chwilę, by rozejrzeć się dookoła. Świat zmieniał się niczym migawki w fotoplastykonie. Jednego dnia wybiegała z pracy w sypiącym śniegu, by innego zauważyć, ze zdziwieniem, że drzewa już wypuszczają pąki liści. Przebiła się przez migawki lata, krótkiego urlopu. Życie składało się z klikających obrazów. Każdy następny mocno różnił się od poprzedniego...