Przejdź do głównej zawartości

FIBONACCI VITAE

FIBONACCI VITAE

Urodziłam
Się
Dwudziestego Piątego
Marca roku wiadomego
Z matki ojca sobie jeszcze oddanych
W dziewięć miesięcy cztery dni po nocy poślubnej
Która w dodatku początek lata Noc Świętojańską
Czekającym na miłość prawdziwą lub pożądliwą
Zwiastowała

Dzieckiem
Byłam
Wściekle wygadanym
Noszącym w swojej wyobraźni
Światy alternatywne wypełnione po same brzegi
Ludźmi kochającymi się lubiącymi nienawidzącymi
Smucącymi szukającymi nawzajem się
Którzy żyjąc łącząc się w pary płodząc dzieci
Które żyły łączyły się w pary
Przemijali

Dziewczyną
Byłam
Kochliwą dorywczo
Kochającą na czas
W sumie nieokreślony dla ludzi ramami
Płakałam szukałam wędrowałam
Od jednego krańca do drugiego
Choć krańce owe oddalały coraz to bardziej
Jak Wszechświat przekorny od siebie

Kobietą
Jestem
Choć to
Nie etat stały
Kocham na tyle na ile
Życie ta przewrotnie dowcipna sucz nadal mi pozwala
Gdy przemijam już jedną trzecią tą bardziej jędrną
Mniej pomarszczoną część życia mojego

Będę
Nadal
Kobietą to
Rzecz poza dyskusjami
Które będą prowadzić inne kobiety
Ja w futerale obrastającym w naddatek
Kaloryczno energetyczny przez który
Przebijać się będą bezczelnie zmarszczki pokazujące
Kto tu rządzi czyli chirurdzy plastyczni

Odejdę
Bo
Kiedyś to
Jednak nastąpić musi
Gdy puszczona bezmyślnie w szaleńczy ruch
W Noc Świętojańską maszynka ciała biegnąc dekada za dekadą
Zapragnie skrzypiąc ocierając zacinając awaryjnie
Niekiedy strajkując spierając z wiecznie młodą duszą
Zatrzymać się

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drzazga, rozdział 11

MAGDA: ZIMA Mężczyzna leżał na plecach. Prawą rękę podłożył pod swoją głowę. Lewa znikała pod kołdrą nurkując w rejony najbardziej czułe o świcie u mężczyzn. Nogi miał rozrzucone w kształcie litery V. Jakby nie zwykł dzielić się łóżkiem z osobami postronnymi. Mężczyzna lekko pochrapywał. Mężczyzna miał imię. Magda leżała na lewym boku, skierowana twarzą do niego. Głowę podpierała dłonią. Za plecami miała przestrzeń pokoju. Po latach przespanych w niecce pomiędzy ścianą, a męskimi plecami Igora, nie chciała już dać sobie odebrać powietrza. Magda nie spała. To był ważny poranek. Piotrek, bo tak miał na imię mężczyzna, po raz pierwszy został u niej do rana. Za oknem był piąty dzień wiosny. Choć przyroda postanowiła wystawić w tym roku ludzi na próbę. Ziemia była ciągle przykryta śniegiem. Skuta przymrozkami. Magda usiadła na łóżku. Na podłodze ubrania splątały się, biorąc przykład ze swoich właścicieli. Próbowała wygrzebać coś dla siebie. W końcu wyciągnęła podkoszulek P...

Codzienność

CODZIENNOŚĆ (wiersz do obrazu Joanny Jagiełło "Na Kinowej") Bo najtrudniejsza jest codzienność Zapach rosołu, dla niektórych Pełnego umani Ty wiesz, że to po prostu bliskość Aromat kawy słońcem parzonej Wędrującej między kuchnią A pokojem Wypełnionym wspólnym oddechem Bo najtrudniejsza jest codzienność Mijających się statków ciał Myśli ukrytych Słów rozrzuconych jak skarpetki Ekrany okien tęsknotą szarych Oblepionych spojrzeniami Ukradkowymi Od wschodu do zachodu dłoni Bo najtrudniejsza jest codzienność Wzgardzona przez poetów Scenopisarzy Władczyni naszych nocy i dni

Drzazga, rozdział 16

EPILOG: TEN PARK POMIEŚCI NAS WSZYSTKICH — Gdybym mogła cofnąć czas, przeżyłabym ten rok tak samo. — Nie można cofnąć czasu. Magda odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała na siedzącą obok Agatę. Pokręciła głową. — Jeśli nie można cofnąć czasu, to skąd deja vu? — Historia się nie powtarza. Kołem się toczy. Agata ze śmiechem pogłaskała się po wypukłym brzuchu. Brzuch, jak to bywa w pierwszej ciąży, był ledwo widoczny. Ona, jak to bywa z debiutującą matką, bardzo chciała, by już był widoczny. Siedziały na ławce w parku. Lato po raz kolejny kończyło się. Jesień po raz kolejny zaczynała się. Chyba punkt dla Agaty. Magda miała chwilę, by rozejrzeć się dookoła. Świat zmieniał się niczym migawki w fotoplastykonie. Jednego dnia wybiegała z pracy w sypiącym śniegu, by innego zauważyć, ze zdziwieniem, że drzewa już wypuszczają pąki liści. Przebiła się przez migawki lata, krótkiego urlopu. Życie składało się z klikających obrazów. Każdy następny mocno różnił się od poprzedniego...