MEDEA
Za pierwsze zuchwale rzucone spojrzenie
Dwa języki splecione w intymnej rozmowie
Drżący zapach ciał namiętnie sklejonych
Za wspólną drogę z trudem przebytą
Szczęśliwe życie dopiero przed nami
Bycie niepowtarzalną ważną tą jedyną
Za kawał ciała gwałtownie wyrwany
Mosty spalone na garstkę popiołu
Lepką krew na rękach z miłości ulaną
Za drwiące spojrzenia na twarz przyklejone
Puste godziny wolno nadchodzące
Wieczne wygnanie infamię ostracyzm
Pokażę ci martwe ciała naszych synów
MAGDA: ZIMA Mężczyzna leżał na plecach. Prawą rękę podłożył pod swoją głowę. Lewa znikała pod kołdrą nurkując w rejony najbardziej czułe o świcie u mężczyzn. Nogi miał rozrzucone w kształcie litery V. Jakby nie zwykł dzielić się łóżkiem z osobami postronnymi. Mężczyzna lekko pochrapywał. Mężczyzna miał imię. Magda leżała na lewym boku, skierowana twarzą do niego. Głowę podpierała dłonią. Za plecami miała przestrzeń pokoju. Po latach przespanych w niecce pomiędzy ścianą, a męskimi plecami Igora, nie chciała już dać sobie odebrać powietrza. Magda nie spała. To był ważny poranek. Piotrek, bo tak miał na imię mężczyzna, po raz pierwszy został u niej do rana. Za oknem był piąty dzień wiosny. Choć przyroda postanowiła wystawić w tym roku ludzi na próbę. Ziemia była ciągle przykryta śniegiem. Skuta przymrozkami. Magda usiadła na łóżku. Na podłodze ubrania splątały się, biorąc przykład ze swoich właścicieli. Próbowała wygrzebać coś dla siebie. W końcu wyciągnęła podkoszulek P...
Komentarze
Prześlij komentarz