Przejdź do głównej zawartości

Plaża

PLAŻA

Surferzy tańczą z falami
W kaskadzie kropel
Wyrzucani trampoliną
Ku słońcu
Spadają w tunel wody

Mokrzy od wrażeń nadmiaru
Strząsają z siebie
Skrzące się od śmiechu
Strumienie
By wybiec na plażę

Nurkowie schodzą głęboko
Ciśnieniem wody
Jak zwojem pępowiny
Oplatani
Zanurzeni w ciszy
Opadają wolno niżej
Dotknąć miękkiego
Dna by trwać tam przez chwilę
I wracać
Wypełnionym tęsknotą

Siedzę na rozgrzanej plaży
Ziarenka czasu
Przesypując pomiędzy
Palcami czekam
Na przypływ


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drzazga, rozdział 11

MAGDA: ZIMA Mężczyzna leżał na plecach. Prawą rękę podłożył pod swoją głowę. Lewa znikała pod kołdrą nurkując w rejony najbardziej czułe o świcie u mężczyzn. Nogi miał rozrzucone w kształcie litery V. Jakby nie zwykł dzielić się łóżkiem z osobami postronnymi. Mężczyzna lekko pochrapywał. Mężczyzna miał imię. Magda leżała na lewym boku, skierowana twarzą do niego. Głowę podpierała dłonią. Za plecami miała przestrzeń pokoju. Po latach przespanych w niecce pomiędzy ścianą, a męskimi plecami Igora, nie chciała już dać sobie odebrać powietrza. Magda nie spała. To był ważny poranek. Piotrek, bo tak miał na imię mężczyzna, po raz pierwszy został u niej do rana. Za oknem był piąty dzień wiosny. Choć przyroda postanowiła wystawić w tym roku ludzi na próbę. Ziemia była ciągle przykryta śniegiem. Skuta przymrozkami. Magda usiadła na łóżku. Na podłodze ubrania splątały się, biorąc przykład ze swoich właścicieli. Próbowała wygrzebać coś dla siebie. W końcu wyciągnęła podkoszulek P...

Pudełko

PUDEŁKO Gdzieś w lesie dalekim W zagajniku po lewej Gdzie przystanek brzozowy Jednak nie ten już mchem Porośnięty Za płytko widocznie Zakopałam pudełko Owinięte stanowczo Korzeniami nazbyt Czułymi W pudełku schowałam Szal łzami nasiąknięty Pinezki wspomnień ostre Malowane smutkiem Doświadczenia Tak szybko uciekłam Byle dalej od lasu Bez postoju na myśli Nie patrząc za siebie Zlękniona Czasem tylko przypadkiem Podróżując bez związku Mijam las mi nieznany Słysząc dziwne echo Wołania

Drzazga, rozdział 16

EPILOG: TEN PARK POMIEŚCI NAS WSZYSTKICH — Gdybym mogła cofnąć czas, przeżyłabym ten rok tak samo. — Nie można cofnąć czasu. Magda odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała na siedzącą obok Agatę. Pokręciła głową. — Jeśli nie można cofnąć czasu, to skąd deja vu? — Historia się nie powtarza. Kołem się toczy. Agata ze śmiechem pogłaskała się po wypukłym brzuchu. Brzuch, jak to bywa w pierwszej ciąży, był ledwo widoczny. Ona, jak to bywa z debiutującą matką, bardzo chciała, by już był widoczny. Siedziały na ławce w parku. Lato po raz kolejny kończyło się. Jesień po raz kolejny zaczynała się. Chyba punkt dla Agaty. Magda miała chwilę, by rozejrzeć się dookoła. Świat zmieniał się niczym migawki w fotoplastykonie. Jednego dnia wybiegała z pracy w sypiącym śniegu, by innego zauważyć, ze zdziwieniem, że drzewa już wypuszczają pąki liści. Przebiła się przez migawki lata, krótkiego urlopu. Życie składało się z klikających obrazów. Każdy następny mocno różnił się od poprzedniego...