MARIA:
LINIA DOŻYCIA
Ciąża
wyszła przypadkiem. Maria zazwyczaj robi wielkie zakupy w pobliskim
supermarkecie. Tego dnia supermarket został w innej dzielnicy
miasta. Został w innym życiu, wygodnym i dopasowanym jak stare
wytarte kapcie. Tu gdzie się teraz zatrzymała nie znała jeszcze
sklepów. Chleb razowy i twaróg kupiła na śniadanie w jakiejś
maleńkiej, lokalnej dziupli. Dziupla była wystarczająco duża by
móc tam nabyć ciekawy zestaw piw, podstawową paletę win oraz
rozległy wachlarz wódek. Spożywka była tam jakby przypadkiem.
Właśnie. Przypadkiem tuż obok natknęła się na aptekę. Okres
spóźnia się już ponad tydzień. Poprzedni test, wykonany zgodnie
z zasadami sztuki w terminie spodziewanej miesiączki, wykazał wynik
negatywny. Pozytywny. Czasami negatyw jest pozytywem. Rozgrzebała
powietrze w portfelu. Dylemat, czy obfity obiad, czy kolejny test
ciążowy rozwiązała z pozytywnym skutkiem dla tej drugiej opcji.
Następnego
ranka patrzyła na przypadkowe dwie kreski. Wynik pozytywny, który
dał wynik negatywny. Czasami chwyta się chwilę, gdy życie toczy
się zrywami, sekunda po sekundzie. Gdy ma się odrobinę szczęścia,
jedna z tych sekund zatrzymuje się na dłużej. Chwyta ją by nie
zbiegła, by trwała. Chwyta, bo wie, że kolejne sekundy przyniosą
coś strasznego. Sekunda wyślizguje się z dłoni i dociera, że to
nie żart, ani film dla przeżuwaczy popcornu. Słychać szczęk
sztaby zamykającej się nad głową. Liczy się w myślach, ile
sekund powietrza jeszcze zostało. Tlenu nie ma nawet w portfelu. Ma
nic. Zaraz to nic może być do podziału dla dwojga.
Maria
przegląda ogłoszenia o pracę. Ma mentlik w głowie. Ma mentlik w
brzuchu. Nie da rady teraz nic wysłać. Stanowiska wirują jak
karuzela, oczekiwania zamieniają się miejscami z propozycjami.
Zaraz i tak musi wyjść na rozmowę w sprawie pracy. Rozmowa w
południe, na drugim końcu miasta. Drugi koniec miasta licząc od
mieszkania Agaty i Tomka. Maria zastanawia się gdzie będę mieszkać
za kilka dni? Jaki jest sens oceniać, czy do jakiegoś miejsca pracy
jest blisko, czy daleko?
Po
godzinie stoi przed wysokim biurowcem ze szkła. I choćby przyszło
tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów. I jakby się
nie natężali, to nie ukamienują tych szyb, co jakby ze stali.
Zasieki portierni. Windą na dziewiąte piętro. Najpierw trzeba
rozwiązać łamigłówkę, która to będzie winda. Oczywiście
system budynku rozwiązuje ją za Marię. Nie może być tak, że na
każde piętro można dostać się każdą windą. Ludzie jeszcze by
się spotkali. Długi, jasny korytarz, wykładzina w przyjemnym
kolorze. W małej salce czeka młoda dziewczyna. Starość na rynku
pracy zaczyna docierać do człowieka po raz pierwszy, gdy zaczynają
go rekrutować siksy. Może to też stażystka?
—
Proszę krótko opowiedzieć o
swojej karierze zawodowej.
Kariera
w jej CV zajęła pięć linijek. Początkowo było ich trzy, ale
Maria wymyśliła kilka dodatkowych obowiązków, które mogła
wykonywać. Tak doradziła jej Kinga. Tyle mogła zrobić dla
idiotki, która rzuciła z dnia na dzień swoje jedyne dotąd miejsce
pracy. Pomogła Marii napisać CV. Punkt o tym, że jej pierwszym
obowiązkiem było sypianie z właścicielem firmy pominęły. Maria
sypiała z nim zanim założył tę firmę. To trochę ją
rozgrzeszało. Teraz sypia z nim inna. Inna nie robiła tego z nim,
kiedy nie miał jeszcze firmy, tylko miał po prostu bogatego
tatusia. Inna była wtedy w gimnazjum. A może w podstawówce.
— Co
przyciągnęło Panią do naszej firmy?
Po
brzuchu rozlewa się smuga miękkości. To pierwszy ułamek sekundy.
W drugim fala kurczy się, by ponownie rozlać - teraz pianą bólu.
Fala przyboju w macicy Marii. Do firmy przyciągnęła ją potrzeba
pracowania. Teraz ta potrzeba będzie chyba jeszcze pilniejsza. Maria
widziała w korytarzu plakat z akcji „Firma przyjazna matkom”.
Może chodzi o matki pracowników? Uśmiecha się niezobowiązująco.
—
Jesteście państwo firmą o
stabilnej, wiodącej pozycji na rynku. Polecaną w tej branży.
Dorzuca
jeszcze kilka drobiazgów z działu „Aktualności” z ich strony
internetowej. Na tyle przytomności miała jeszcze tego dnia przed
południem.
—
Widzę, że pracowała pani w
dotychczasowej firmie od ośmiu lat. Co się stało, że teraz chce
pani zmienić pracę?
Maria
bąka coś o nowych wyzwaniach. Siksa patrzy się na nią
zaciekawiona. W kraju kryzys, na rynku pracy bezrobocie i głównym
wyzwaniem dla większości rodaków jest utrzymanie dotychczasowej
pracy. Stażystka na biurku szefa, to żaden powód. W brzuchu Marii
fale potęgują się. Może za chwilę dostanie okres? Rzuca
dyskretnie okiem na kolor tapicerki na krześle. Granatowa. Ujdzie.
Przemyka jej przez głowę, że zostawi na nim ciemną plamę, a
siksa nawet nie połapie się, że to dziecko.
— Na
koniec chciałam jeszcze zapytać o pani oczekiwania finansowe i
formę współpracy.
Maria
rzuca, ile zarabiała na poprzednim stanowisku. Nie dodaje, że
tylko, dlatego suma jest w takiej wysokości, bo była partnerką
życiową szefa. Konkubina brzmi nieładnie. Konkubiną stała się
na chwilę, gdy stażystka szefa położyła się na jego biurku.
Siksa ma nieodgadniony wyraz twarzy. Notuje kwotę na wydrukowanym
CV.
—
Czy to podlega negocjacji?
Dyplomatyczna
forma powiedzenia komuś, że pięknie to już było.
—
Zależy, w jakich granicach.
Dyplomatyczna
forma przekazania, że seks analny pracownika z rynkiem pracy jest
tylko do pewnej linii. Niestety, w tym roku to rynek pracy dmucha
pracownikom w szyję. Siksa ponownie coś notuje. W ogóle dużo
notuje. Maria bierze to za dobrą monetę.
— Co
pani sądzi o umowie zleceniu? Oczywiście, w początkowym okresie
pracy. Zanim się pani sprawdzi.
Zanim
się pani sprawdzi, przyjmiemy kolejną chętną. By także mogła
się sprawdzić. Ani siksa, ani Maria nie mówi tego na głos. Są
dyplomatkami. To takie teczki na dokumenty. Siksa na pewno nią jest,
bo znowu notuje. Co Maria powiedziała, że notuje? Podbrzusze znowu
boli.
—
Czy chciałaby pani zapytać
jeszcze o coś?
Tak,
o drogę do toalety.
—
Nie, dziękuję. Wiem chyba
wszystko.
— W
takim razie dziękuję. Odezwiemy się w ciągu tygodnia.
Jednak
Maria pyta się o toaletę. Bielizna czysta.
Maria wychodzi ze szklanej
twierdzy. Przed nią sznur samochodów, po prawej kolejka tramwajów.
To jej trzecia rozmowa w sprawie pracy. Konieczność znalezienia
nowej wynikła niespodziewanie przed miesiącem. Najpierw wynikły
męskie pośladki. Pośladki wynikły spomiędzy dwóch smukłych
nóg. Nie były potrzebne żadne znaki szczególne, by pośladki
przypasować do tułowia Igora, nogi do ciałka stażystki.
Rozwiązanie rebusu ułatwiał fakt, że działo się to w jego
gabinecie, a ona wydawała z siebie dość charakterystyczne dla niej
dźwięki. Maria pozwoliła im dokończyć, a sama wydrukowała wzór
rozwiązania umowy o pracę za porozumieniem stron. Choć
porozumienia nie było już od dawna.
Poprzednie rozmowy o pracę były
podobne. Pani mocne strony, pani słabe strony. Największy sukces,
największa porażka. Dlaczego pani rozstała się z poprzednim
pracodawcą. Preferowana forma współpracy. Oczekiwania finansowe.
Nie pytają o plany macierzyńskie. Dziś już nie wypada. Po prostu
proponują umowę zlecenie.
Brzuch nadal boli. Od kilku dni
Maria ma w podbrzuszu wirujący bęben pralki. Do dzisiejszego
poranka czekała, aż jego zawartość ze niej wycieknie. To kwestia
chwili. Lada moment. Teraz wie, że to nie będzie zwykła krew.
Maria czeka, kiedy się zacznie i nie chce tego zatrzymywać. W jej
brzuchu trwa walka. Z jednej strony wgryza się we nią istota. Wbija
z impetem w krwisty miąższ. Odbija by po sekundzie rozpędzić
ponownie. Raz za razem. Z drugiej strony jest macica Marii. Otrząsa
się z nieproszonego gościa. Nabrzmiała od czekania, chce się
tylko krwawo rozpłakać. Kropla po kropli. Akcja reakcja.
Który to może być tydzień?
Piąty, może więcej? W całym tym zamieszaniu, Maria nie pamięta,
kiedy miała ostatni okres. Piąty, czy trochę więcej, to tyle, co
nic. Gdyby rano nie zrobiła testu, na zawsze nic pozostałoby
niczym.
Dzwoni telefon. Czy Maria nadal
jest zainteresowana pracą? Jasne, że jest. Jutro? Może. Godzina
11.00? Tak, odpowiada jej ta godzina. Przytrzymuje telefon ramieniem,
przeszukuje torebkę by znaleźć długopis i skrawek papieru. Podana
ulica nic jej nie mówi. Potem sprawdzi, gdzie mieści się ta firma.
Wraca do pustego mieszkania. Nie
jest puste nią. Lada moment wypełni się prawowitymi mieszkańcami.
Sześćdziesiąt metrów kwadratowych życia rodzinnego podzielonych
na przedpokój, dwie sypialnię, łazienkę i salon z kuchnią.
Sklejone z innymi sześcianami rodzin. A gdy Maria wychodzi na balkon
dookoła widzi kilka masywów pełnych takich kubików. Pomiędzy
nimi wąskie uliczki. Odległość niczym w południowej Europie,
tylko klimat nie ten sam. Agata z Tomkiem kupili tu kilka lat temu
dziurę w ziemi. Dziurę zasypaną kredytami. Obietnicę życia.
Maria weszła do tego świata
kilka dni temu, gdy Igor zadzwonił, że wraca do domu. Jego domu, a
jej bańki mydlanej. Trzysta pięćdziesiąt metrów powierzchni
całkowitej. Użytkowej nie wyliczała. Wie, że bywają większe
bańki na świecie. Ta była tylko jej. Igor kupił ten dom wiele lat
temu. Na znalezienie ziemi, przejrzenie projektu architektonicznego,
nadzorowanie budowy nigdy nie starczyłoby mu cierpliwości. Jego
świat, to już, tu i teraz. Pewnego dnia wsiadł w samochód rano, a
wieczorem przyjechał i oświadczył, że znalazł dla nich dom.
Jeden z kilku z bannerem z napisem „na sprzedaż”.
Przed południem Maria zastała
Igora pomiędzy nogami stażystki. W południe zaniosła
wypowiedzenie do Kingi, kobiety od spraw kadrowo-księgowych. Ta
skwitowała to stwierdzeniem, że Maria jest idiotką, co często
potem jeszcze powtarzała. Prościej zwolnić stażystkę. Tylko jak
zwolnić stażystkę spomiędzy nóg Igora? Wieczorem tego samego
dnia, Maria zastała go pakującego się. Miał zarezerwowany spływ
kajakowy jedną z rzek w Brazylii i nie zamierzał zrezygnować ze
swoich planów. Rano już go nie było. Wiedziała, kiedy wraca, nie
musiał dzwonić. Zdążyła spakować swoje rzeczy, część
zostawić u ojca i Elżbiety. Z bagażem podręcznym zameldowała się
u Agaty i Tomka.
To ostatnie momenty, gdy jest w
tym mieszkaniu sama. Ostatnie momenty dnia, gdy ma wrażenie, że coś
w życiu zależy tylko ode niej.
Wieczorem białe wino pite razem
z Agatą. Pożegnanie lata. Podbrzusze już nie boli. Brzuch Marii
jest zwyczajny. Dobiega z jego środka pozorna cisza. Cisza przed
burzą. Oko cyklonu. Maria wysłuchuję historii ciąż Agaty.
Krótkich historii. Nie wie jeszcze, kto dał za wygraną –
dziecko, czy jej ciało. Wie, że jeśli chcę by dziecko zostało we
niej, ona nie może zostać w tym mieszkaniu.
Komentarze
Prześlij komentarz