Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2018

Out of the border

OUT OF THE BORDER Jestem twoją chatką z piernika Miejscem w środku lasu Do którego trafiają tylko Zagubieni wędrowcy W splotach cynamonu zanurzasz Oczy usta nos Kardamon rozpuszczasz językiem Palcami badasz przestrzeń Najpierw powoli by coraz Gwałtowniej ześlizgiwać się W ciemność aż nagle czujesz, że Zająłeś się ogniem

Okno z widokiem na przepaść

OKNO Z WIDOKIEM NA PRZEPAŚĆ Mam okno z widokiem na przepaść Której tylko z pozoru nie ma Jest tak daleko, że nie istnieje Czuję jej powolne skradanie Pewnego poranka zbliża się Nieśpiesznie od horyzontu Czasem nawet tak śpiesznie, że Budzę się świtem wśród gruzów Wstaję otrzepuję się z pyłu Sprzątam chaos dookoła Kamień po kamieniu buduję Dom jak marzenia rozłożysty Mam okno z widokiem na przepaść Której tylko z pozoru nie ma Wiem już, że ona się zbliży Nasłuchuję chrzęstu horyzontu Gdy ziemia ściany podłoga Usuwają się spod stóp To zawsze jakby stawało się Pierwszy raz, ostatni raz Wśród zarwanej ziemi Wygrzebuję się z kamieni Stawiam mozolną konstrukcję Dom jak nadzieja mocny Mam okno z widokiem na przepaść Której tylko z pozoru nie ma Czekam na nią zuchwale Za kamiennym murem schowana

Pajęczyna

PAJĘCZYNA Czy wypiłam tej nocy za dużo? By księżyc w wielki znak zapytania Zagiął swoje rogi? Czy jedne usta muskające naskórek Mogą zaplątać krwiobieg ciała W pajęczynę drżenia? Niepotrzebne są wszystkie światła Wśród nocy ciała polarnej gdy Ziemia zmienia bieguny