Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

Oda do jego oczu

ODA DO JEGO OCZU Zazwyczaj jego oczy są koloru herbaty, przez którą ktoś przepuścił promień słońca. Jednak czasami. Brąz intensywnieje jakby nasączony krwią. Czuję pełzające ku mnie spojrzenie. Jego wzrok hipnotyzuje mnie. Dwa promienie wplątują się w moje włosy. Bawią się przeczesując je, muskają skórę głowy. Za chwilę jego wzrok, jak mile łaskoczący sznur korali, oplata moją szyję, drażni płatki uszu. Przymykam oczy. Odnalazł mój kark, jak pan swojemu ukochanemu kotu, gładzi plecy wzdłuż kręgosłupa. A ja, rozkapryszona kotka, wyprężam się i poddaję temu coraz bardziej łagodna, miękka, roztopiona. Ześlizguje się w dół. Sunie do dołu od bioder do kostek. Z powrotem do góry od kostek do bioder. Od bioder do kostek. Od kostek do bioder. Pogubiłam się. Wyprężam ciało w tym ciepłym blasku. Świat dookoła wiruje, ziemia dawno straciła kontakt ze stopami. Dotyka delikatnej skóry wewnętrznej strony ud. Bezwiednie rozchylam nogi. Miękki jedwabny szal przesuwa się leniwie pomiędzy nimi. N

Medea

MEDEA Za pierwsze zuchwale rzucone spojrzenie Dwa języki splecione w intymnej rozmowie Drżący zapach ciał namiętnie sklejonych Za wspólną drogę z trudem przebytą Szczęśliwe życie dopiero przed nami Bycie niepowtarzalną ważną tą jedyną Za kawał ciała gwałtownie wyrwany Mosty spalone na garstkę popiołu Lepką krew na rękach z miłości ulaną Za drwiące spojrzenia na twarz przyklejone Puste godziny wolno nadchodzące Wieczne wygnanie infamię ostracyzm Pokażę ci martwe ciała naszych synów

Gniewny Gnacz

GNIEWNY GNACZ Jeszcze O tym nie wiesz Jestem Nie tym kogo Widzisz Energia We mnie zbiera Usta   Mam zamknięte Na klucz Przyjdzie Taki moment Usta Wyważone Złością Wyrzut Mojego krzyku Rzuci Ciałem napiętym W świat

Mama nie dzwoni, cz. 2

KILKA LAT WCZEŚNIEJ Bluzka jest super. Rozszerzana do dołu, z szerokimi rękawami, dekolt i rękawy wykończone pięknym haftem. Mama jak zwykle się skrzywiła. Bo wyglądam jak w ciąży, to taki nieelegancki materiał. Nigdy nie spodobało jej się ani jedno moje ubranie, mój styl - za wyciągnięte, nieładny kolor, nie ten fason. Najchętniej wcisnęłaby mnie w nudne kostiumiki, białe bluzki, rajstopy 10 DEN. W uniform biurwy, wiecznej dziewicy, styl ambitnej księgowej, nie urażając ambitnych księgowych. Zazwyczaj ze zbolałą miną tolerowała mój ubiór, ale prawdziwa burza rozpętała się przed studniówką. Mama co chwila przynosiła jakąś kreację, a to bufki, to kokardki, to falbanki, koroneczki, cekinków tylko brakowało. Kategorycznie odmawiałam zrobienia ze mnie podstarzałej wersji lolitki z mangi dla dorosłych. Nie chciała mnie puścić samą na zakupy, więc w sklepach było to samo. Jej reakcje na sukienkę z kapturem lub uszytą ze skrawków różnych materiałów były analogiczne do moich wcześniejszyc

Mama nie dzwoni, cz. 1

MAMA NIE DZWONI, cz 1 Mama nie chce zadzwonić, a ja głupia ciągle czekam na jej telefon. Telefony były o dziwnych porach - w środku dnia, w środku spotkania towarzyskiego, w środku stosunku seksualnego. Miała piękne wyczucie czasu. Nigdy nie udało jej się utrafić w moment, gdy miałam wolną chwilę. Może ja nie miewam wolnych chwil? Czy ja nie mogłam do niej zatelefonować? Jak najbardziej mogłam. Miałam nawet zapisane przypomnienie w telefonie komórkowym. Porozmawiałam z nią kilka minut i przenosiłam przypomnienie na następny tydzień. Zdarzało się jednak, że wypadało mi jakieś ważne wydarzenie, spotkanie i zapisywałam telefoniczną notatkę na dzień następny, potem następny i następny. Jakoś tak się przeciągało. Aż mama sama dzwoniła. W każdym razie, łapię się co jakiś czas na tym, że czekam na jej telefon. Nie dzwoniła już od wielu dni. To nie w jej stylu. KILKA TYGODNI WCZEŚNIEJ Zamęt i przerażenie. Gdy opada pierwszy ból i wysychają pierwsze łzy, nadchodzą myśli. Kto wypraw

Kochankowie

KOCHANKOWIE   (spotkanie na niebie Wenus, Marsa i Księżyca w lutym 2015) Tej lutowej nocy Wenus panna drżąca Spacerując niebem niemającym końca Czekała dość cierpliwie na kawalera Marsa srogiego, co w namiętności wzbiera Tygodniami ci kochankowie dzieleni Przylegają wnet do siebie spleceni Ona blada świeci na nieboskłonie On krwi czerwienią z pożądania płonie Wenus, ta królowa, przyjmuje zaloty Przypominające namiętności loty On, choć niepozorny, drobny niczym piłka Syci głód obojga, bo już bliska zsyłka Gwiazdy rozsypane, ta klaszcząca gawiedź Także wciąż raduje ta miłosna spowiedź Księżyc, przyzwoitka przygląda w spokoju Jeszcze się spotkacie, przyjdzie czas przyboju