Przejdź do głównej zawartości

Drzazga, rozdział 14


MAGDA: WIOSNA



Proszę mi opowiedzieć o Pani ostatnim miejscu pracy.
Przed Magdą siedzi młoda dziewczyna. Dokładniej, to nie siedzi, ale chyba gotuje się do skoku. Nogi opięte spodniami, lekko rozchylone. A na nich oparta torebka. Zza torebki wyłania się nieznacznie skulona reszta sylwetki. Dziewczyna jest młoda. Jej jedynym doświadczeniem zawodowym jest ostatnie miejsce pracy.
No, pracowałam tam dwa lata. No, odbierałam telefony i dzwoniłam do klientów.
Co do selekcji CV, Magda dostała dwie rady – odrzucać aplikacje ludzi poniżej dwudziestego trzeciego roku życia i tych zbyt często zmieniających miejsca pracy. Odpowiedzi na ogłoszenie przyszło kilkaset. Przejrzała pierwszą połowę maili. Szybko zorientowała się, że trzymając się wytyczonych kryteriów, nie zaprosi na rozmowę prawie nikogo.
Na czym polegało pani dzwonienie do klientów?
Już miały za sobą wstępną część spotkania. Magda zagaiła o to, jak jechało się tu do biura. Dziewczyna stwierdziła, że dobrze i zajęła na krześle czujną postawę.
No, jak z którymś byłam umówiona, że zadzwonię, odzwonię.
Jak często dzwoniono do pani, a jak często pani dzwoniła do klientów?
No, częściej to klienci dzwonili.
Dziewczyna była oszczędna w słowach. Za oknem ponownie się zachmurzyło. Kończył się maj, a Magda nadal zakładała do biura żakiet. Po zaśnieżonej Wielkanocy, przyszła wiosna nie wylewna ciepłem. Magda poczuła, że napiłaby się mocnej kawy. Mocnej i gorącej kawy. W salce konferencyjnej tykał dyskretnie zegar. Jeśli skończy teraz tę rozmowę, to do kolejnej zdąży się jeszcze czegoś napić.
Mam jeszcze dla pani ostatnie zadanie. Tu jest aparat telefoniczny. Zadzwoni pani pod ten numer, a tu jest skrypt rozmowy. Czy chce się pani chwilę przygotować?
Co ciekawe dziewczyna bez zbędnych dyskusji wzięła kartkę, wystukała numer i dość płynnie przeprowadziła rozmowę. Nadal otwierała każde zdanie tym swoim „no”, ale tym razem oszczędność słowa była po jej stronie.
Dziękuję bardzo. Odezwiemy się do pani w ciągu tygodnia. Niezależnie od wyników rekrutacji.
Debiut za Magdą. To była jej pierwsza rozmowa, jako rekruterki. Choć nie pierwsza zaplanowana na ten dzień. Osoby umówione na 9: 00 i 10: 00 nie pojawiły się. Żadna z nich nie przysłała maila, ani nie zadzwoniła odwołując spotkanie. Początkowo Magda chciała sama skontaktować się z pierwsza z osób, ale Tomek powstrzymał ją.
To normalne. Nie przychodzą, nie dzwonią. Przyzwyczaisz się.
Jak normalne może być nie pojawienie się na umówionym spotkaniu?
Do kolejnej rozmowy zostało Magdzie pół godziny. Przespacerowała się do firmowej kuchni, by zrobić sobie kawę. Do południa zdąży ją wypić. Wyszła z salki konferencyjnej i stanęła przed biurową przestrzenią. Ta poszatkowana była niskimi ściankami działowymi, oddzielającymi poszczególne biurka, działy firmy. Współczesna hala produkcyjna, którą zarządzający może ogarnąć jednym rzutem oka. Dotąd miejsca przy ścianach były zajęte przez jedno-trzyosobowe zespoły. Środek był placem spotkań, mijających się spraw, czasami agorą dla dyskusji niekoniecznie merytorycznych. Teraz ustawiono tam zaokrągloną konstrukcję złożoną z czterech biurek. Miejsce dla projektu, który przydzielono Magdzie. Rozmowy, które teraz prowadziła miały na celu wypełnienie tego miejsca pracownikami.
Idąc do kuchni, minęła część „open space” zajmowaną przez Dział Handlowy. Dziś siedział tam tylko Tomek. To on miał odbierać telefony, wykonywane w salce konferencyjnej przez starających się o pracę.
Co sądzisz o tej dziewczynie?
No całkiem niezła. No, ale to pierwsza osoba dopiero.
Oboje roześmieli się. To Tomek wprowadzał Magdę w zasady tworzenia nowego działu. Miała to być grupa ludzi podlegająca jego komórce i wspierająca pracę handlowców. On doradzał jej, jak przeglądać CV i sam zabrał na swoje rozmowy, gdy szukał nowego człowieka do zespołu.
Moi ludzie jeżdżą w teren do klientów. Muszą być dobrzy w osobistej rozmowie. Twoi ludzie będą, jako pierwsi dzwonić do tych klientów. Muszą być dobrzy w rozmowie telefonicznej. To jedyna różnica.
Tomek zaproponowała, że będzie obecny także na jej rozmowach. Magda nie zgodziła się. Chciała ten projekt przeprowadzić od początku do końca sama. Zmianę w pracy traktowała w kategoriach awansu. Z kącika pod oknem, faktur, rozliczeń, reklamacji, przechodziła w centralny punkt biura. Miała teraz nadzorować wybranych przez siebie ludzi. Miała za nich odpowiadać. W kategoriach logistyki biurowej, zamiana miejsca przy oknie – nawet z widokiem na betonowy parking i szkło sąsiedniego biurowca – na sam środek przestrzeni biurowej nie był do końca awansem. Dla Magdy było to ucieczką do przodu. Wiedziała, że jest w tej firmie na zastępstwo. Jej poprzedniczka wracała do biura już jesienią. Gdy niedawno Magda usłyszałam, jak Tomek mówi o potrzebie wsparcia Działu Handlowego, sama zgłosiła się do jednego z prezesów. Miała już za sobą doświadczenie w koordynowaniu pracy grupy ludzi. Teraz efekt był taki, że oprócz swoich normalnych obowiązków, dorzuciła przeglądanie CV i rozmowy rekrutacyjne. Teraz często zostawała po godzinach pracy. Do domu nie śpieszyło się jej. Jak dobierze sobie zespół, to od czerwca zajmie się tylko tym.
Kawa z ekspresu firmowego była mocna, aromatyczna. Magda dolała sobie spienionego mleka. Schłodzony nim napój rozlał się po kubkach smakowych w ustach. Złamana łagodnością mleka goryczka. Tym razem nie dodała cukru. Miała wrażenie, że pozbawiona go kawa działa szybciej i bardziej intensywnie. Po kilkunastu sekundach kofeina łaskotała jej tętnice.
Osoba umówiona na 12:00 tylko usiadła przed Magdą, a ta przypomniała sobie, że w południe zwykła robić sobie przerwę na lunch. Przypomniał to jej żołądek. Zamiast kawy mogła zjeść kanapkę. W emocjach związanych z poprzednią rozmową, jej pierwszą rekrutacyjną po tej stronie stołu, nie poczuła sygnałów dochodzących z brzucha. Kawa nie satysfakcjonowała żołądka, a mleko nie zostało uznane za żadną imitację posiłku. Osobą, która się pojawiła był chłopak tuż przed trzydziestką. Spełniał dwa, ważne kryteria. Miał więcej niż dwadzieścia trzy lata i pracowała w jednym miejscu przez kilka lat. Z innym, ważnym kryterium było gorzej. Jego dotychczasowa praca była w pewnym urzędzie administracji publicznej. Spotykał tam petentów, nie klientów.
Jak jechało się panu na to spotkanie? Miał pan dobre połączenia?
Przyjechałem samochodem. Mieszkam niedaleko. Omijam najgorsze korki.
Mężczyzna swobodnie oparł się o oparcie krzesła. Kolana rozchylił na tyle szeroko, by potwierdzić, że ma jądra pomiędzy nogami, ale na tyle wąsko, by nie trzeba było podejrzewać, że są spuchnięte. Był nawet przystojny. Magda uśmiechnęła się w myślach. To kryterium w procesie rekrutacyjnym nie przyszło jej do głowy. Mogła przecież wybrać do współpracy jakiegoś miłego dla oka mężczyznę. Większość CV miała zdjęcia. Od rozstania z Piotrem minęło kilka tygodni. Dzwonił czasem, by zaprosić ją na kawę. Magda nie chciała już do tego wracać. Za to mogła pomyśleć o spotkaniu kogoś nowego. Miała za sobą doświadczenie bycia w związku i pracowania razem jednocześnie. Nie zdawało to egzaminu. Ona i Igor w pracy kłócili się o sprawy domowe. W domu roztrząsali kwestie firmowe. Na koniec Magda musiała zrezygnować w pracy. Kolejny związek w miejscu, gdzie zarabiasz na byt, odpadał. Dopiero po fakcie zorientowała się, że westchnęła nie w myślach, ale naprawdę. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony. Opowiadał właśnie o swoim doświadczeniu zawodowym. Przeszła do wytłumaczenia zadania z rozmową telefoniczną.
Czy mogę się przygotować?
Ależ oczywiście. Proszę się nie śpieszyć.
Wolałaby już zakończyć to spotkanie. Zgłodniała na dobre. Rano zaspała i w biegu połknęła jakiś kawałek serka. Potem dwie kawy w pracy. Jej żołądek zaprzeczał mitom, że kawa hamuje apetyt. Nie uznawał tej teorii. Chłopak z uwagą wczytywał się w kartkę. Zauważyła, że mały paznokieć u jego lewej dłoni jest wyraźnie dłuższy od pozostałych. Nie, to jednak nie jest jej typ.
A mogę pisać na tej kartce?
Pisać?
Tak, chciałbym porobić notatki.
Kartka ze skryptem rozmowy miała jeszcze służyć na kilku innych spotkaniach. Magda była zdziwiona ta prośba, ale podała nową, czystą kartkę. Miała kilka do zapisywania uwag. Na razie nie wykorzystała ich wiele. Na szczęście, mężczyzna długopis własny miał. Ponownie zatopił się w lekturze. Tym razem zapisywał coś sobie. Była 12:25. Do skurczu w żołądku, dołączył drugi w dole brzucha. Jednak na tyle łagodny, że nie mógł oderwać myśli Magdy od odczucia głodu. Wstała z krzesła i podeszła do okna. Ta salka konferencyjna miała okno. Firma posiadała dwa pomieszczenia odseparowane od reszty przestrzeni (nie licząc gabinetu prezesa). Pierwsza, większa sala konferencyjna graniczyła ze ślepą ścianą „open space”. Posiadała stół dla kilkunastu osób, ekran, rzutnik. Miejsce dla zebrań całej firmy, podsumowań, czy przyjęć świątecznych. Mniejsza salka usytułowana była od strony ściany z oknami. Miała stół dla trzech-czterech osób oraz dużą donicę z fikusem. Tam zapraszano kontrahentów, ważniejszych klientów. Tam też stawiały pierwsze kroki osoby zainteresowane pracą w firmie. Być może dla każdej z tych grup miała to być zachęta. Widok na świat i odrobina zielonej życzliwości w doniczce. Co z tego, że świat składał się z betonowego parkingu i drugiego szklanego wieżowca.
12:35, Magda zrobiła się już głodna na dobre. Mężczyzna zapisał kilka zdań notatek. W czym miałoby mu to pomóc? Zaraz przyjdzie kolejna osoba, a ona nie zdąży nic zjeść.
Jest już pan gotowy? Możemy zaczynać?
Tak. Zaczynajmy.
Z uśmiechem wyciągnął dłoń w stronę słuchawki. Oparł ją o aparat telefoniczny i ponownie zatopił się w zdaniach na kartce. Była 12:40. Magda, przed kolejnym spotkaniem, chciała jeszcze przejrzeć CV zaproszonej osoby. Odświeżyć, o co mogłaby ją zapytać w związku z poprzednimi miejscami pracy. Być może gdyby od dłuższego czasu szukała pracownika, gdyby mogła zajmować się tylko tym, cała ta celebracja już by się Magdzie znudziła. I tak przyjęła zasadę, że nie będzie zadawać trywialnych pytań, jak „pańskie wady”, „pańskie zalety”, czy „proszę mi powiedzieć, jakim był by pan drzewem, gdyby jednak nie był pan kwiatem”. Sama miała jeszcze zbyt świeżo w pamięci rozmowy, gdy to ona szukała pracy. To uczucie, ze każda odpowiedź jest oceniana, kształtuje jakiś obraz twojej osoby. Tylko, czy kształtuje według kapryśnego klucza w głowie rekrutera? Czy według matrycy, z jakiegoś podręcznika, opisującej idealny wzór pracownika na to stanowisko. W którejś z rozmów na ten temat, Tomek rozwiał jej wątpliwości.
W większych firmach pracują haerki, które muszą udowodnić, że ich praca i zajmowany stołek mają sens. Dlatego wymyślają różne pytania, testy, których nikt poza nimi nie rozumie. Im bardziej pokręcone, tym bardziej trzeba wierzyć, że potrzebne jest oddzielne stanowisko dla panienki od pytań na rozmowach.
Na koniec podsumował:
A w małych firmach szef i tak patrzy na twoje cycki i nogi.
Magda chciała unikać pytań mających sztucznie podnieść rangę spotkania. Wiedziała jednak, że warto dopytać o szczegóły ostatnich obowiązków zawodowych, powody dłuższych przerw pomiędzy zatrudnieniami. Tylko, ze do tego potrzeba chwili czasu. Wzrastające uczucie głodu sprawiało, że żołądek Magdy zwijał się do środka. Musi zaraz coś zjeść, bo nie wytrwa tak do kolejnej rozmowy. Podbrzusze także regularnie się skurczało. Chyba powinna wziąć coś przeciwbólowego. Na pusty żołądek nie weźmie. Zamknięte koło. Do bóli dołączyła irytacja. O co, u licha, chodzi z tą nieszczęsną kartką?!
Chce pan spróbować zadzwonić, czy zakończymy to spotkanie?
Magda nie potrafiła ukryć swoich emocji.
Zakończmy spotkanie.
Mężczyzna energicznie zgiął kartkę ze swoimi notatkami i zaczął zbierać się do wyjścia. Magdzie jeszcze udało się zatuszować głód kurtuazyjnym uśmiechem. Odprowadziła go do drzwi wyjściowych. Miała tam swoje półkoliste biurko recepcjonistka firmy. Ten zakątek witający gości biura, był jednocześnie jego sercem. Oprócz biurka stała tam także wielofunkcyjna maszyna umożliwiająca kserowanie, drukowanie, wysyłania faksów, czy skanowanie. Niewykluczone, że posiadała także inne opcje, ale tylko te Magda używała. Tuż obok były drzwi do gabinetu prezesa, który to gabinet wyczerpywał przydział okien dla biura. Drzwi były zawsze szeroko otwarte. Był to gest niekoniecznie zapraszający do wejścia. Bardziej forma kontroli pracowników. Ostatnim elementem tej części firmy były krzesełka. Na jednym z nich siedziała kobieta. Recepcjonistka na widok Magdy wstała i skinęło głową w stronę siedzącej osoby. Jednocześnie kobieta także podniosła się i wyciągnęła rękę.
Dzień dobry. Anita Pawelska. Byłam umówiona na 13:00.
Konwencjonalny uśmiech, który Magda nałożyła na twarz w sali konferencyjnej, jeszcze nie zdążył zejść. Chyba zapomniała go zetrzeć po drodze, by żegnając się z mężczyzną nie naciągać go ponownie. Ssanie w żołądku zaczęło dosięgać przełyku. Ból w podbrzuszu zsunął się jeszcze niżej. Osoba z godziny 13:00 przyszła wcześniej. Magda rzuciła okiem na zegarek. Nie może ukryć się teraz w pokoju socjalnym i coś zjeść. Zostało za mało czasu. Bez jedzenia tez nie wytrzyma kolejnej rozmowy. Zaprowadziła kobietę do sali konferencyjnej.
Proszę mi dać chwilę. Musze jeszcze wykonać pilny telefon.
Magda pobiegła do pokoju socjalnego. Pomieszczeniu odmówiono praca do okien, ale nie pozbawiono takich podstawowych akcesoriów jak lodówka, kuchenka mikrofalowa, czy stolik z krzesłami. Na jednym z nich siedział Tomek i zajadał się azjatyckim żarciem z plastikowego pojemnika. Magda właśnie na to liczyła. Szybko porwała jeden z widelców i nabrała z porcji Tomka kilka kęsów.
Nie pytaj. – rzuciła szybko.
Też jesteś w ciąży. – zagarnął pojemnik do siebie.
Wracając do salki konferencyjnej, Magda zajrzała jeszcze do kąta, gdzie stało jej biurko. Wytarła usta chusteczką, łyknęła proszek przeciwbólowy i upiła spory łyk wody. Pani Anicie napoju nie musiała proponować. Zrobiła to za nią recepcjonistka.
O ile pośpiesznie przełknięty ryż z mięsem miał pomóc na ból żołądka, tak proszek przeciwbólowy skierowany był w kierunku brzucha. Skurcze przestały już wzbudzać w Magdzie emocje. Okres nadal nie wracał. Kolejne wizyta u ginekologa skończyła się stwierdzenie, że torbiel ma się świetnie. Choć nie rośnie. Magda wyszła z gabinetu z receptą na pigułki antykoncepcyjne. Po skończeniu opakowania, torbiel miała się wreszcie wchłonąć, a cykle powrócić. Nic takiego nie miało miejsca. Mijał już trzeci tydzień większych lub mniejszych bóli brzucha. Początkowo Magda zaglądała często do toalety. Nosiła awaryjną wkładkę higieniczną. Nic nie zapowiadało krwawienia. A proszek przeciwbólowy pomagał. Uznała, że być może trzeba się będzie zaprzyjaźnić z torbielą. Na kolejną wizytę u ginekologa, kolejne recepty nie miała ochoty. Odkąd rozstała się z Piotrem, nie miała czasu na randki z kimś nowym. Antykoncepcja nie była sprawą pilnej wagi.
Teraz sprawą pilnej wagi było znalezienie dwojga, trojga osób do nowego działu. Gdy Magda weszła do salki konferencyjnej, pani Anita stała przy oknie i kontemplowała widok na betonowy parking i szklany biurowiec. Magda pomyślała, że sprawdzenie, co osoba oczekująca na rozmowę robi w tym czasie także jest formą testu. Zapewne ktoś już na to wpadł. Zaraz potem zauważyła, że zostawiła na stoliku plik CV i swoja kartkę z notatkami. Ile czasu ta kobieta była tu sama? Zdążyła przejrzeć kartki? Na samym wierzchu leżało jej aplikacja. Ta, której Magda nie miała czasu ponownie przejrzeć. Usiadły na krzesłach. Kobieta na tym od strony drzwi, Magda przy oknie, tam gdzie stolik pokrywały kartki.
Proszę o jeszcze kilka sekund. Przypomnę sobie pani CV.
Na szczęście, kobieta nie miała zbyt rozbudowanej aplikacji. Pracowała kilka lat w pewnym centrum telemarketingowym. Potem miała pięcioletnią przerwę w zatrudnieniu. Magda spojrzała na nią. Z dat wynikało, że kobieta jest od niej o dwa lata starsza. Przy kości, ale ubranie podkreślało jej inne cechy. Wycięty dekolt luźnej bluzki kierował wzrok na obfity biust. Magda krępowała się myśleć o rozmówczyni w kategoriach „gruba”. Jedna, czy określenie „przy kości” było łagodniejsze? Przy kości bywa mięso zwierząt rzeźnych. Przyszłe kotlety i steki. Stek. Dobrze, że podjadła coś szybko przed spotkaniem. Magda czuła jeszcze głód, ale był pod kontrolą. Nie przeszkadzało to jej błądzić myślami wokół pojemniczka schowanego w szufladzie. Był w nim ryż z warzywami.
Kobieta, pani Anita, jak wynikało z danych, patrzyła wyczekująco. Magda wróciła duchem do salki konferencyjnej.
Proszę opowiedzieć mi o swoim ostatnim miejscu pracy.
Dała spokój w pytaniami zagajającymi. Pani Anita uśmiechnęła się całą sobą i zaczęła opowieść o ludziach, z którymi przyszło jej rozmawiać. Magda spostrzegła, że to pierwsza osoba, która uśmiecha się do niej w czasie rozmowy. Poprzednie miały wyraz twarzy, jakby dopadło je zatwardzenie na zmianę z rozwolnieniem.
Co robiła pani przez ostatnie lata? Nie pracowała pani.
Magda uznała, że musi zadać to pytanie. Obok osób zbyt młodych, zbyt często zmieniających pracę, te długotrwale jej poszukujące także nie wzbudzały zaufania. Zaprosiła panią Anitę na rozmowę, bo podobało się jej dobre doświadczenie w rozmowach telefonicznych. W przypadku kobiety podejrzewała, co może się kryć za tak długą przerwą. Pytanie trafiło niczym mała kuleczka. Na kilka sekund kobieta przestała się uśmiechać. Zmieszała się. Po chwili uśmiech wrócił na twarz.
Urodziłam dwoje dzieci i wychowywałam je. W poprzedniej pracy miałam umowę na czas określony. Wygasła i nie miałam, do czego wracać. Teraz dzieci idą do przedszkola.
Magda znała tę piosenkę. Śpiewała ją Olga. Pierwsze dziecko urodziła pod koniec studiów. Pracę magisterska obroniła pomiędzy karmieniami piersią. Dziecko potrzebowało jej miłości i bliskości. Odłożyłam egzamin na aplikację adwokacką. O finanse nie musiała się martwić. Rodzina jej męża najpierw wspomagała ich finansowo. Potem on dostał dobrze płatną pracę. Na pomoc swoich rodziców także mogła liczyć. Jej kariera prawnicza miała poczekać. Dziecko potrzebuje jej miłości i bliskości. Nosiła je w chuście, karmiła piersią na żądanie. Kilka lat wcześniej były to czasy, gdy nie było to jeszcze popularne. Raz w autobusie, Olga niosąca dziecko w ramionach, ukryte za materiałem, została wzięta na osobę żebrzącą. Długo opowiadała to, jako anegdotę. Za jej przykładem, kilka innych dziewczyn też zaczęło chustowanie. Karmienie piersią trwało prawie trzy lata. Dziecko potrzebuje jej miłości i bliskości. Najbardziej zadziwiała idea wspólnego spania z dzieckiem. Idea doprowadziła wkrótce Maćka na kanapę. Musiał wysypiać się przed pójściem do pracy. Ledwo Olga odstawiła od piersi starsze dziecko, zaszła w drugą ciążę. Urodziła drugie dziecko, gdy pierwsze zaczynało swoje przedszkolne życie. A raczej życie w Klubiku Malucha, na trzy-cztery godziny dziennie.
Rzadko w piosenkach zwrotki powtarzają się od początku. Słuchacze nie są tym zainteresowani. Tylko refren zostaje lekko zmodyfikowany. Dzieci potrzebują jej miłości i bliskości. Maćkowi udało się wynegocjować, by młodsze spało w łóżeczku. Łóżeczko stało w ich sypialni. Awansował kilka razy. Kupił dom z ogrodem. Olga przekroczyła trzydziestkę. Miała wykształcenie prawnicze, ale nie mogła zostać prawnikiem. Nie znalazła czasu na dokończenie aplikacji. Magda podejrzewała, że dla Olgi prawdziwym zawodem było wychowywanie dzieci. Dzieci potrzebują jej miłości i bliskości. Tylko, że tego nie można było wpisać w CV. W tej pracy możliwości awansu były także specyficzne. Teraz Olga awansowała na matkę dwójki przedszkolaków. Starsze mogło wcześniej pójść do pierwszej klasy, ale ona uznała, że polska szkoła nie jest jeszcze gotowa by przyjąć jej dziecko. Udzielała się nawet w specjalnej fundacji walczącej z wycofaniem nowej reformy. Przedszkolne wycieczki, pikniki dla rodziców z dziećmi, oraz przewodniczenie radzie rodziców. Popołudniami dzieciaki zawoziła na lekcje jazdy konnej i gry na fortepianie. Tak, bycie matką to zajęcie na cały dzień. A docierali do etapu szkoły, która przynosiła jeszcze bardziej nowe wyzwania.
Czy pani Anita próbowała zamienić zawód matka na Dział Wsparcia Sprzedaży z powodów finansowych? Czy etap matka była tylko krótkim fragmentem jej życia i chciała teraz wznowić etap zawodowy? Nagle Magda przypomniała sobie, że jest dopiero koniec maja.
Przedszkole jest od września. Co zrobi pani z dziećmi do tego czasu?
Przyjedzie moja mama. Nie sądziłam, że od razu znajdę pracę. To moja pierwsza rozmowa.
Pani Anita uśmiechnęła się. Nikt nie oczekuje, że praca przyjdzie od razu. Na pewno nie w czasach recesji. Magda zaproponowała jej rozmowę telefoniczną w ramach testu. Ze skryptem na kartce zapoznała się szybko. Sama rozmowa z Tomkiem także poszła gładko. Jakby nie miała tych pięciu lat przerwy w pracy.
Bez względu na wynik rekrutacji, odezwę się do pani w ciągu tygodnia. Telefonicznie lub mailowo.
Czy mogę mieć kilka pytań związanych ze stanowiskiem pracy?
W pierwszej chwili Magda była zaskoczona. O tym etapie rozmowy rekrutacyjnej zapomniała. Pani Anita była pierwsza osobą, która chciała się dowiedzieć czegoś więcej o tym, czym miałaby się zajmować. Jej pytania pokazały, że zna się na swojej pracy i wie, czego może oczekiwać. A na pewno, czego by chciała oczekiwać. Magda poczuła, że to ktoś, kogo może wprowadzić pierwszego dnia pracy w temat i bez obaw puścić dalej.
Odprowadziła panią Anitę do recepcji. Recepcjonistka oderwała się od komputera i pożegnała gościa uśmiechem. Trochę starczyło tego i dla Magdy. Być może dla wielu to stanowisko na końcu łańcucha pokarmowego firmy. To jednak tylko pozory. Recepcjonistka, Patrycja, przeglądała jakąś gazetkę promocyjną. Magda też uśmiechnęła się do niej.
Prezesa nie ma?
Wyszedł na godzinę. Przecież nie przeglądałabym tak tego spokojnie. – wskazała na kolorowe kartki pełne ubrań i kosmetyków.
Sprawdza cię?
Czujny jak lis. Jak zobaczy, że mam wolną chwilę, to zaraz podrzuca mi nową robotę. Czasami udaję, że piszę jakiegoś maila, a tylko stukam w klawiaturę.
Patrycja miała tego dnia na sobie kremową bluzkę z niedopiętym ostatnim guzikiem. Guzik był tak rozpięty, by dawać do myślenia, ale odsłaniał tak niewiele, że nie można było mieć do tego stroju zarzutów. Założyła białe spodnie, co dobrze komponowało się z gładko upiętymi blond włosami i delikatnym makijażem. Magdzie przypominała kawałek tortu bezowego. Wystarczająco spory by się nasycić, dość mały by nie mieć wyrzutów sumienia.
Patka, umówisz się ze mną. – przemknął obok nich jeden z handlowców Tomka.
Patrycja tylko uśmiechnęła się lekko. Rozmówca pomknął już dalej, uznając widocznie swoje rozważania za teoretyczne. Magda zaczęła się zastanawiać, w jakim wieku może być ich recepcjonistka? Licencjat, świeża magisterka – nie później. Inaczej nie pilnowałaby recepcji. Aparat telefoniczny na jej biurku zadzwonił krótko dwa razy. Patrycja schowała gazetkę.
Prezes wraca. Mam umowę z Anką, z recepcji głównej na parterze.
Była 13:30. Miała całe pół godziny, by coś spokojnie zjeść. Wreszcie. Magda, nie śpiesząc się, poszła do biurka po swoja sałatkę z ryżu i warzyw w jakieś orientalnej przyprawie. Skorzystała z uprzejmości Doroty. Ta, choć pracowała w godzinach typowych dla biur Ameryki Północnej, to jadała posiłki jak każdy Europejczyk. W dodatku, całkiem dobrze gotowała. Jak na wegetariankę. Posiłki przyrządzała często tuż po pracy. Po swojej pracy, czyli w czasie, gdy Magda przygotowywała się do wyjścia do swojego biura. Czasami udawało jej się dostać trochę tego jedzenia. Pakowała je do pojemnika i zabierała. W pojemnikach nie gościło mięso. Magda nie należała do osób, które uważają jedzenie mięsa za codzienne prawo nadane każdemu ciężko pracującemu człowiekowi. Może i pracowała ciężko, ale siedząc przy biurku. To nie jej mięśnie potrzebowały paliwa, tylko mózg. W dodatku, odkąd utrzymywała się sama ze swojej pensji, uznała, że ograniczenie spożywania mięsa dobrze robi na jej budżet. Dorota już pierwszego wspólnego dnia wytłumaczyła jej zasady panujące w kuchni.
Garnka do zup z mięsem możesz używać. Jak chcesz smażyć, albo kroić mięso, to kup własną patelnię i deskę.
To aż tak nie lubisz mięsa. – wyrwało się Magdzie
Dorota rzuciła na nią okiem i wzruszyła ramionami.
Przyrządzę ci smażone łożysko kobiety na tej patelni. Będziesz chciała je zjeść? Będziesz chciała dalej korzystać z tej patelni?
W tamtej chwili Magda poczuła się nieswojo. Porównanie części ludzkiego ciała do ciała zwierzęcia uznała, za co najmniej ekstrawagancję. Przestała się dziwić, że Dorota nie może znaleźć sublokatora. Nie dość, że pracuje w dziwnych porach, nie dość, że jest wegetarianką, to jeszcze do tego wojowniczą. Człowiek chce zjeść w kuchni to, co lubi, nie to, co musi. Przez te wszystkie miesiące, gdy się lepiej poznały, Magda przestała uznawać poglądy Doroty za wegenazizm. Nawet doceniła kilka pomysłów na potrawy. Do tego stopnia, że czasem to Dorota dla niej gotowała.
Do kuchni zajrzał Tomek. Teraz on, w odwecie, chwycił za widelec i zanurzył go w talerzu Magdy.
Co to jest? Gdzie jest mięso?!
Bez mięsa.
To ja dziękuję.
Pomyślała, rozbawiona, że w firmie zdominowanej przez męską załogę, wegetariański posiłek ma dużą szansę ocaleć przed wyjedzeniem. Przypomniała sobie, krótką uwagę Tomka sprzed godziny. Agata nic jej nie mówiła. Czyżby? Byli w kuchni sami.
Tomek, o co chodziło z twoją uwagą o ciąży? Czy Agata?
Nie rozmawiałyście ostatnio?
Tomek usiadł na krześle naprzeciw Magdy. Miał teraz czujny wyraz twarzy. Poluzował krawat pod szyją. Przed chwilą włączył ekspres do kawy. Maszyna z chrzęstem zgniatarki złomu mieliła ziarna kawy, by zaraz wylać z siebie gorący napój. Moment zaparzania słychać było prawie w całym biurze. A, że kawę pito tu często, to chrzęsty, bulgoty oraz syki stały się swojskim tłem akustycznym. Wymierzały rytm dnia i pokazywały, że porządek świata nie ulega zachwianiu.
Magda próbowała sobie przypomnieć, kiedy ostatnio widziała się z Agatą. To był długi weekend majowy, dwa, trzy tygodnie wcześniej. Agata pomagała Olce w przygotowaniach do uroczystych obchodów rocznicy ślubu rodziców tej drugiej. Magda i Agata siedziały sobie na pogawędce w parku. Pogoda była za ładna na tkwienie na kilkunastu metrach kwadratowych w bloku. Korzystna aura nie jest typowa dla pierwszych dni maja. Choć ze względu na skomasowanie dni wolnych oraz plany Polaków powinna się dopasować. Sama nazwa maj wzbudzała potrzebę zrzucenia kurtek, rajstop, wyjechania w plener. Sam maj nie zawsze rozumiał te oczekiwania. Przecież był drugim stopniem po kwietniu do lata.
Powinnyście po prostu z Olgą porozmawiać. Kompletnie was nie rozumiem.
Właśnie. Spotkanie upłynęło pod hasłem niedawnych tarć pomiędzy Magdą, a Olgą. Podminowana atmosfera uroczystej kolacji walentynkowej nie umknęła uwagi otoczenia. Szczególnie, że od tamtej pory, obie przestały się ze sobą kontaktować. Agata lawirowała pomiędzy nimi. Lawirowała nie mając pojęcia, o co w ogóle w tej sprawie chodzi. Gdzieś po drodze, Olga wyczuła, że Agata nie ma pojęcia, o przerwanej ciąży Magdy. Jednocześnie, sama nie chciała bardziej upubliczniać tej historii. Magda sama nie wiedziała, czy to gest przyjazny ze strony przyjaciółki, czy element szantażu. Sama także nie chciała wciągać Agatę w historię, która została dawno zamknięta.
Może kiedyś o tym porozmawiamy.
Zróbcie to teraz. Choćby przed uroczystością jej rodziców.
Przecież mnie nie zaprosiła.
Była to kolejna konsekwencja zerwanych stosunków. Olga planując uroczystość, zaprosiła nie tylko przyjaciół swoich rodziców, członków rodziny, ale także zaprzyjaźnione osoby z dalszego kręgu. Także swoich bliskich. Magda nie należała już do tego grona. Agata grzała dłonie trzymając je na kubku kawy. Na ramiona miała zarzucony sweter. Siedziały na ławce w parku, ale brak ruchu nie sprzyjał majowemu chłodowi.
Magda, porozmawiam z nią w twoim imieniu.
Agata nie dawała za wygraną. Dzień z południa zsunął się ku popołudniowi i w parku robiło się coraz tłoczniej. Na alejki wyległy matki z dziećmi. Magda z Agatą usiadły w części parku oddalonej od placu zabaw. Tu było dotąd ciszej. A może nie ciągnęło je w tamte rejony. Pomimo to, była kategoria matek, które place zabaw jeszcze lub już nie interesowały. Matki z wózkami niemowlęcymi. Matki ze spacerówkami. Matki biegnące za maluchem właśnie wyrywającym się ze spacerówki. Matki dzieci jeżdżących na rowerkach. Na rowerkach bez pedałów. Na rowerkach trzykołowych, czterokołowych. Dwukołowych. Matki dzieci jeżdżących na hulajnogach. Matki dzieci jeżdżących na rolkach. Wreszcie przyszłe matki z brzuchami napęczniałymi od dzieci. Matki pojedyncze. Matki w watahach.
To wtedy Magda poczuła pierwsze skurcze w brzuchu. Rozbawiona, pomyślała, że taka inwazja macierzyństwa w otoczeniu, sprawiła, że jej torbiel uschła ze wstydu. A macica zwijała się z irytacji. Agata mogła mieć całkiem inne odczucia, bo zaproponowała nagle.
Chodź, przejdźmy się. Strasznie tu tłoczno ostatnio.
I po kilku krokach wróciła do tematu Olgi.
Jeszcze dziś zadzwonię do niej w twojej sprawie.
Nawet gdyby Magda chciała teraz zmienić temat i nawiązać do starań Agaty o dziecko, to czuła, że moment jest bardzo nieodpowiedni. A musiała szybko znaleźć czynnik winny rozpadowi jej relacji z Olgą. Jako, że nieobecni nie mają racji, przyszedł prosty pomysł. Piotr.
Mogło chodzić o Piotra. – Magda szybko wcieliła pomysł w życie.
Agata zatrzymała się zaskoczona.
Przecież nie jesteście już razem.
To zbyt skomplikowane. Kiedyś ci opowiem. Na razie, daj spokój Olce.
To zbyt skomplikowane. Określenie – klucz zamykający dalsze rozważania. Skomplikowanym określasz coś, gdy nie masz czasu, chęci zająć się sprawą. Lub gdy chcesz nadać jej większą rangę.
I tak Agata przestała się interesować konfliktem pomiędzy przyjaciółkami. Przynajmniej Magda miała taką nadzieję. Temat starań o dziecko nie padł wtedy. Agata nie lubiła o tym opowiadać. Magda wiedziała tylko, że razem z Tomkiem wydali na badania sporo pieniędzy. Może nie równowartość wyjazdu na narty w Alpy, ale tego roku zimę spędzili w domu. Badania wykazały, że Tomek ma silne i zdrowe plemniki, a Agata żadnych chorób, które mogą doprowadzać do poronień. Byli ubożsi o pewną część pieniędzy, wrócili do punktu wyjścia i nie czuli się w tym lepiej. Agata nie wracała do tematu, Magda nie nawiązywała do niego. Od momentu kolacji walentynkowej, był to temat przypominający szambo. Na co dzień zamknięte i sterylnie zabezpieczone. Jeśli uchylisz klapę, nawet nie dotykając, nie zanurzając się, możesz osłabnąć od zapachu.
Teraz Tomek siedział z Magdą przy stoliku. Jego milczenie w połączeniu w wcześniejszą uwagą było jak kilka zdań.
To dopiero początek. Wiesz, jaka jest sytuacja. Lepiej sama porozmawiaj z Agatą. – miał zakłopotaną minę – Od wczoraj jest na zwolnieniu lekarskim i nie rusza się z domu.
Nie martw się. Będę dyskretna. Poczekam na Agatę.
Dyskrecja była ich mocną stroną. Do kuchni weszło dwóch handlowców z działu Tomka. W kilka sekund atmosfera zrobiła się piknikowa. Do kilku innych profesji, które są nie tylko pracą, ale także charakterem człowieka można także dodać przedstawicieli handlowych. To nie zawód, PH to charakter.
Spotkanie działu jest o piętnastej. Co wy mi tu robicie przed czternastą?
Już idę i pogrzeję dupę w samochodzie na parkingu. Tylko wezmę kawę.
Tomek. Xman mi wygiął. Faceta w biurze nie było. Żeby go pojebało.
Pojebać to go może, jak podpisze umowę!
To już lepiej grzej dupę przed komputerem i rób raport tygodniowy. Ten z tego tygodnia i z dwóch poprzednich. W końcu polecę ci po premii za brak porządku w papierach.
Od papierów mamy panie. Właśnie. Cześć Magda!
Przez kilkanaście sekund, Magda była niczym Jane Goodall obserwującą grupę szympansów wracających z poszukiwań pożywienia. I tu, i tu prawdziwą okazuje się zasada, że osobnik rozciągający usta jak do uśmiechu może być szczęśliwy, ale także może okazywać smutek. Dobry stan ducha okazuje energiczną gestykulacją oraz okrzykami. Magda miała obok siebie trzy paczki testosteronu skutecznie zagłuszające ekspres seryjnie wypluwający nowe porcje kawy. Reszta biura ceniła sobie mobilny charakter pracy działu handlowego.
Magda, jak rekrutacja? Przychodzi ktoś sensowny?
CV najpierw dawaj nam. I tylko te ze zdjęciami.
My wybierzemy osoby na rozmowy.
Tomek, ty też jej pomagaj. Ktoś musi pilnować, by pracowało tu więcej ładnych dziewczyn.
Magda może i podjęłaby słowny pin-pong na temat wagi kompetencji w procesie rekrutacji. Na zegarze widniała jednak 13:50. Zbliżało się kolejne spotkanie, a ona musiała jeszcze załatwić kilka zaległych spraw. Wcześniej, na etapie przeglądania CV i zapraszania ludzi na rozmowy, cieszyła się z tej rekrutacji. Przyjemnie przedstawiała się perspektywa spotykania z ludźmi. W praktyce, wyglądało to tak, że spotkania zajmowały jednak cały dzień, a przecież nikt nie wziął od niej obowiązków. Kobiety, z którymi razem pracowała, nie śpieszyły się z pomocą. Być może uznały te zmiany, za awans, który im także mógł się należeć. Dlatego Magda wsunęła pudełko, talerz i sztućce do firmowej zmywarki i wróciła do swojego biurka.
Tam czekała ją niespodzianka. Niespodzianka leżała na klawiaturze. Niespodzianka była bukietem czerwonych róż. Nie były to trzy kwiaty ozdobione liśćmi i kokardą dla podniesienia powagi wiązanki. Nie był to także, zasłaniający wszystko, pęk róż, których liczba była dwucyfrowa, a ani jedna z cyfr nie była jedynką. Bukiet był w sam raz. Magda rozejrzała się zdezorientowana.
Kurier przyniósł. – rzuciła znad swojej klawiatury Beata.
Magda podniosła róże. Odruchowo sprawdziła, czy klawiatura nie została przygnieciona kwiatami
Podpisałam. Nie chciałam cię wywoływać z kuchni. Chłopcy robili zbyt dużo zamieszania.
Magda nie sprawdzała, ale miała wrażenie, że koleżanki z działu bacznie ją obserwują. Zatopione w powtarzalnych scenariuszach życia ogniska domowego, musiały być bardzo zainteresowane tym, co dzieje się w życiu samotnej koleżanki. Być może właśnie przydarzało się jej to, o czym one mogły już tylko fantazjować przed snem. Choć, na co dzień była żywym dowodem na to, że tak fajnie jest nie musieć martwić się o randkowanie. Magda, nadal z bukietem kwiatów w rękach, przeszła się do recepcji. Nigdy nie zastanawiała się, gdzie w firmie może być wazon. Czy w ogóle mieli jakiś wazon? Nie widziała tu dotąd żywych, ciętych kwiatów. Biuro było na tyle doświetlone by utrzymać przy życiu pracowników. Tego światła nie wystarczyłoby, by zaryzykować trzymanie tu żywych kwiatów. Na szczęście, Patrycja miała w szafce jakiś wazon. Musiała mieć tam chyba wszystko, na każdą awaryjną okazję. Dlatego była dobrą recepcjonistką. Drugim plusem było to, że nikt nie czekał na krzesełku przy drzwiach. Osoba umówiona na rozmowę rekrutacyjną na godzinę 14:00 nie przyszła. Magdzie taka rezygnacja była na rękę. Dopiero stawiając bukiet na biurku, zauważyła bilecik pomiędzy kwiatami. „Daj nam jeszcze jedną szansę. Tęsknię. Piotr”
Otworzyła plik z zestawieniem zamówień. Powinna zadzwonić i podziękować za kwiaty? Może wystarczy SMS? A może pozwolić sobie na milczenie? Od kilku tygodni nie byli już razem. Magda nie potrafiła nawet uzasadnić Piotrowi, dlaczego chce się z nim rozstać. Po prostu, powiedziała mu, że nie mogą być razem. A potem konsekwentnie nie odbierała telefonów i odrzucała propozycje spotkania. Nie miała doświadczenie w porzucaniu mężczyzn. Licealne związki kończyły się bez zbędnych komplikacji. Magda należała do osób, które w okresie adolescencji nie były targane emocjami. Nie miała upodobania do dramatu, ani wtedy, ani teraz. Jej wieloletni związek z Igorem rozpadł się z jego winy. Nikt nikogo nie zostawiał. Nikt nikogo nie rzucał. Zdrada pokazała, że żyli w teatralnych dekoracjach. Trzeba było opuścić scenę. Tak patrzyła na tamtą sytuację po prawie roku.
Magda włączyła program do wystawiania faktur. Wybrała pierwszą firmę z listy i zaczęła wstawiać zakupione pozycje. Związek z Piotrem był na tyle krótki, że nie pociągnął przy rozstaniu zbyt wielu komplikacji. Nie była to jednak relacja powierzchowna i jakieś wyjaśnienia mu się należały. Jak zwykle, pomocna okazała się Dorota.
Powiedz, że nie jesteś jeszcze gotowa.
Gładki argument, który pozwalała zachować twarz obu stronom. Argument, który zostawia uchyloną furtkę. Tak zinterpretował to Piotr.
Brzuch ponownie zaczął pobolewać. Od rana był jak migotanie latarni morskiej. Próbował wysłać jakąś wiadomość alfabetem Morse’a. Rabaty. Musiała pamiętać o rabatach dla poszczególnych klientów. W dzisiejszych czasach niczego już nie sprzedaje się po cenach wyjściowych. Weszła do bazy danych klientów. Róże. Wciągnęła głębiej powietrze. Kwiaty intensywnie pachniały. Zawsze dotąd uważała je za rośliny, które tylko pięknie wyglądają. Jak było czuć, potrafiły dotrzeć głębiej. Kontrastowały z szarością i szkłem za oknem. Nawet, gdy ten krajobraz zalewało słońce, to ścinał krew w żyłach. Odstępny pomiędzy skurczami w brzuchu skróciły się tak, że cały był napięty z bólu. Do tego dołączył ucisk w głowie i to dziwne wrażenie. Wrażenie, że było tak dziwne, że nie do nazwania. Jakby, siedząc nieruchomo za biurkiem Magda, nagle znalazła się w windzie, która runęła gwałtownie w dół. Obsuwało się jej serce, płuca, żołądek. Dwie, trzy sekundy. Potem ziemia wróciła do równowagi.
Zapach róż już nie pomagał. Otworzyła szufladę biurka. Wzięła kolejny proszek przeciwbólowy. Zostawić prezent od Piotra tak kompletnie bez odpowiedzi? Zasługiwał choćby na kilka zdań. Minęło trochę czasu, a jemu nadal zależało.
20% rabatu na artykuły z oferty podstawowej i 25% rabatu na artykuły z oferty dodatkowej. Czy nie można dzisiaj sprzedać czegoś tak po prostu? Trzeba dawać rabaty? Kusić? Poczuła ciepło w podbrzuszu. Godzina 14:10. Kolejna osoba jednak nie pojawiła się na spotkaniu. Na szczęście, było to ostatnie umówione spotkanie tego dnia. Teraz tylko nadgonić zaległe sprawy. Tak naprawdę, była już gotowa na związek z Piotrem. Nie mogła tylko powiedzieć mu prawdy o aborcji. Jeśli ktoś nie pyta, to nie kłamiesz.
Magda musiała wstać i iść do toalety. Było to ukryte pomieszczenie, gdzieś pomiędzy pokojem socjalnym, a salą konferencyjną. Koedukacyjne. Dwie kabiny. Jedna z pisuarem, druga z ubikacją. W korytarzyku umywalka. Aranżacja wnętrza najbardziej bawiła panów i to im najmniej przeszkadzała. Za to każdy dość szybko przekonał się, że w open-space słychać, czy w toalecie używana jest umywalka. Tym razem obie kabiny były puste. Magda sprawdziła bieliznę. Wkładka zabarwiona była na czerwono. Na szczęście bielizna jeszcze się trzymała czysto. Po gwałtownym zarwaniu, Magda czuła wewnątrz siebie pustkę. I była to z jednej strony przyjemna pustka. Mogła wreszcie wziąć głęboki oddech. Z drugiej strony, pustka łaskotała. Magda zapragnęła nagle by ktoś ją przytulił. By to Piotr ją przytulił.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pudełko

PUDEŁKO Gdzieś w lesie dalekim W zagajniku po lewej Gdzie przystanek brzozowy Jednak nie ten już mchem Porośnięty Za płytko widocznie Zakopałam pudełko Owinięte stanowczo Korzeniami nazbyt Czułymi W pudełku schowałam Szal łzami nasiąknięty Pinezki wspomnień ostre Malowane smutkiem Doświadczenia Tak szybko uciekłam Byle dalej od lasu Bez postoju na myśli Nie patrząc za siebie Zlękniona Czasem tylko przypadkiem Podróżując bez związku Mijam las mi nieznany Słysząc dziwne echo Wołania

Drzazga, rozdział 16

EPILOG: TEN PARK POMIEŚCI NAS WSZYSTKICH — Gdybym mogła cofnąć czas, przeżyłabym ten rok tak samo. — Nie można cofnąć czasu. Magda odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała na siedzącą obok Agatę. Pokręciła głową. — Jeśli nie można cofnąć czasu, to skąd deja vu? — Historia się nie powtarza. Kołem się toczy. Agata ze śmiechem pogłaskała się po wypukłym brzuchu. Brzuch, jak to bywa w pierwszej ciąży, był ledwo widoczny. Ona, jak to bywa z debiutującą matką, bardzo chciała, by już był widoczny. Siedziały na ławce w parku. Lato po raz kolejny kończyło się. Jesień po raz kolejny zaczynała się. Chyba punkt dla Agaty. Magda miała chwilę, by rozejrzeć się dookoła. Świat zmieniał się niczym migawki w fotoplastykonie. Jednego dnia wybiegała z pracy w sypiącym śniegu, by innego zauważyć, ze zdziwieniem, że drzewa już wypuszczają pąki liści. Przebiła się przez migawki lata, krótkiego urlopu. Życie składało się z klikających obrazów. Każdy następny mocno różnił się od poprzedniego

Drzazga, rozdział 15

DOROTA: ZBYT DUŻO SŁÓW Ludzie słyszą, ale nie słuchają. Są wypełnieni słowami. Słowa zajmują każdą komórkę ich ciał. Kumulują się, by w końcu wylewać niczym lawa. Ludzie spotykają się po to, by zalewać się nawzajem strugami zdań. Zdania spadają prysznicem na człowieka, by spłynąć po nim jak fala światła. A gdy słowa opłyną, zsuną się ku ziemi i rozpryskują na wszystkie strony świata. Rzucane w siebie nawzajem czasem zderzają się, niekiedy mijają, a najczęściej wirują w powietrzu niczym pył. Nikt nie chce dostać pylicy płuc. Ludzie nie chcą trzymać w sobie słów. Słowa to zbędny element przemiany materii myśli. Trzeba się ich pozbyć. Taki świat widzi dookoła siebie Dorota. W taki wychodzi z domu. Wychodzi zbierać ludzkie słowa. To nie była już ta sama knajpa, jak ta z czasów studenckich. Dorota zamknęła za sobą drzwi i pierwsze, co ją uderzyło, to, że nic ją nie uderzyło. Nie było mgły z dymu papierosowego, tym różniącej się od naturalnej, że tamta nie skleja płuc. Uszy